Podążajmy dalej optymistycznym szlakiem. Dzisiaj kolejna garść dobrych wiadomości na złe czasy. Wszyscy jesteśmy pod wrażeniem tego, jak z gruzów została odtworzona pałacowa oranżeria. Ten budynek kształt swój zawdzięcza księciu Alexandrowi. Wprawdzie jego matka księżna Dorota wybudowała już oranżerię, lecz on przebudował ją stylizując budynek na rzymski antyk. Odtworzenie jej było możliwe dzięki zachowanym fotografiom, zarówno tym przedwojennym, jak i dokumentacji z 1972 roku, która znajduje się u Lubuskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Niestety dokumentacja nie była pełna. Niestety w 1972 roku oranżeria już była w ruinie. Brakowało do odtworzenia całych elementów sztukaterii z ornamentem kwiatowym wieńczącej fronton, która przechodziła w ozdobny gzyms wokół budynku. Aż tu któregoś dnia zadzwonił do mnie telefon z prośbą o kontakt w sprawie elementów z detali architektonicznych z pałacu. Osoba związana ze światem zielonogórskiej kultury i dziennikarstwa ponad 40 lat temu widząc walające się pod drzewami fragmenty sztukaterii postanowiła je wykorzystać jako ozdoby w swoim wiejskim sadzie. I choć nadal prezentowały się tam pięknie uznała, że wobec wielkich zmian w parku powinny wrócić do Zatonia. Okazało się, że to własnie brakujące elementy z oranżerii. Transport przyczepką ważących grubo ponad 100 kg fragmentów zagwarantował darczyńca. Nie minęły dwa dni i detale trafiły do Zatonia.
Na ich podstawie został zrekonstruowany cały wzór ornamentu:
Jeżeli chodzi o wnętrze oranżerii, to sprawa była nieco prostsza.
Przez lata spacerując po parku i wokół ruin znajdowałem wiele strzępków wewnętrznej sztukaterii. Czyściłem je z ziemi, mchu i odkładałem na półkę, a teraz jak znalazł. Wprawna ręka konserwatora złożyła te puzzle w większe całości.
Na ich podstawie powstały wzory nowych odlewów, które zamontowano wewnątrz oranżerii.I choć są gipsowe, a nie ceramiczne jak dawniej, to jednak są identyczne z oryginałem. Niestety największą bolączką było to, że brakowało nam zdjęć medalionów z głowami kobiet, które zdobiły niegdyś wnętrze tego pięknego budynku. Na trzech ścianach były rozmieszczone po trzy głowy, a każda inna. Na przemian wisiały głowy kobiety w chustach i z włosami, w których wplątane były kwiaty, kłosy zbóż i liście.
Zachowało się jedyne czarno-białe zdjęcie całej głowy. Wszystkie pozostałe wizerunki znamy jedynie ze szczątkowych fragmentów.
I tu spotyka nas kolejny mały cud. Jakaś niewidzialna ręka podrzuciła nocą pod oranżerię cały, kompletny medalion. To wspaniały gest, który zbliża nas do coraz wierniejszej rekonstrukcji.
DZIĘKUJEMY I PROSIMY O JESZCZE!
NIE TRZYMAJCIE W DOMACH ARTEFAKTÓW Z ZATONIA !
SKONTAKTUJCIE SIĘ Z NAMI PRZEZ STRONĘ LUB ZADZWOŃCIE POD PODANE NUMERY TELEFONÓW.
NIKT NIE WYCIĄGNIE ŻADNYCH KONSEKWENCJI, A JESZCZE PODZIĘKUJEMY. UCZYNIMY Z WAS BOHATERÓW LUB JAK SOBIE ŻYCZYCIE ZAGWARANTUJEMY WAM ANONIMOWOŚĆ.
WARTO WSPÓLNIE BUDOWAĆ, BO TO BĘDZIE NASZ WSPÓLNY PARK.
P.S.
Podobno gdzieś w Przytoku jest zdemontowana brama wjazdowa. Podobno u kogoś w ogrodzie stoją zdemontowane lwy z kartusza herbowego ze szczytu pałacu oraz lwy sprzed oranżerii. Chwalą się ludzie, że maja pałacowe obrazy, meble lub inne wyposażenie.