Kolejną kobietą mieszkającą w Zatoniu, którą chcemy Wam przedstawić, jest Maria Idzikowska, animator kultury. Wiedzieliście o tym, że w 2002 roku, w plebiscycie Gazety Lubuskiej, otrzymała Złoty kapelusz dla najlepiej ubranej lubszanki?
Jakimi słowami opisałaby Pani samą siebie?
Zacznę może od wad, bo nie jestem megalomanką. Za dużo na siebie biorę, często działam impulsywnie, mam głowę pomysłów (to wada czy zaleta?), ufam wszystkim, a potem tego żałuję. Bywam roztargnioną bałaganiarą, ale hołduję zasadzie, że tylko bardzo nudne kobiety mają nieskazitelnie czyste domy. Zalety? Pomagam innym, ale nie wypinam piersi do orderu. Kocham ludzi, lubię się do nich uśmiechać, nie kryję swoich uczuć, podpowiadam rozwiązania. Wnuki śmieją się ze mnie, że do obcych ludzi mówię „Kotku”, „Kochana”, ale cóż… tak już jestem zrobiona.
Pamięta Pani swoje pierwsze cele?
Jak byłam mała to bardzo chciałam zostać aktorką (myślę, że podobnie jak wiele innych małych dziewczynek). Potem, już w szkole średniej, wciągnęła mnie genetyka, byłam bardzo dobra z biologii. Z kolei po studiach zostałam animatorem kultury i tak już od 45 lat spełniam się w tej roli. Mam to szczęście, że praca jest jednocześnie moją pasją.
Skąd Pani czerpie tyle siły i energii do działania?
Mój tata był społecznikiem, organizował kuligi dla dzieci, spektakle teatralne, mecze piłkarskie. Zaszczepił we mnie i w mojej siostrze Dorocie potrzebę działania, nauczył nas że w życiu musi być coś więcej, coś poza szarością dnia codziennego. Dlatego już od najmłodszych lat obie działałyśmy w sekcjach sportowych, brałyśmy udział w olimpiadach i pomagałyśmy nauczycielom, na przykład w bibliotece, gdy trzeba było owinąć książki szarym papierem.
Jak zdefiniowałaby Pani pojęcie pasja?
Moim zdaniem pasja to coś co daje szczęście, dodaje Ci skrzydeł, co kochasz robić i oddajesz się temu z ogromną przyjemnością i zaangażowaniem. Dziś w moim otoczeniu jest bardzo dużo pasjonatów. Bardzo lubię się z nimi spotykać. To oni dodają mi sił do dalszej aktywności. A ja jadę z nimi na jednym rowerze z turbo doładowaniem!
Zdradzi nam Pani dalsze plany na przyszłość?
Człowiek najpierw pragnie być pięknym, potem bogatym, a gdy dojrzeje to już tylko zdrowym. A ja jestem zachłanna na życie, więc chcę być jednocześnie piękna, bogata i zdrowa.
A co się Pani osobiście marzy?
Jak jestem już tak bardzo, bardzo zmęczona, tak już do upadłego, to marzy mi się odpoczynek i wyjazd do naszej enklawy leśnej przy jeziorze. Tam jeszcze kilka lat temu kładliśmy się przy ognisku i oglądaliśmy gwiazdy. Takie chwile dają mi wytchnienie. Za to zimą marzy mi się plaża ze złotym piaskiem i wodą.
Może jakaś wskazówka na szczęście dla innych kobiet?
Takie modne słowa są ostatnio, słyszałam je nawet w telewizji: „Wyjść poza granice własnego komfortu”. Zrobić coś szalonego tylko dla siebie, nie przejmując się konsekwencjami. Jeśli coś robić to z duszą, wkładać w to 100, a nawet 110 procent siebie.
Agnieszka Schmidt-Nowicka